piątek, 20 marca 2015

Yami i Bloom: Maraton #1

Hej kochani dzisiaj chciała bym was zanudzić fanfic`em,  moim i Nory... ale  zaczniemy trochę komisami z Yami i Bloom :3


Ale na początek świętujemy z Yamim (takie tam lubię niszczyć gify... xD)






Okej teraz "koffane" komisy 

Yami... tak nie wolno x3


Czysta zazdrość 100%


"Faza na Greya" CDN x3 

(aby zobaczyć co się stało dalej idź do czerwonych napisów)

 Yami x Bloom feat Nyehmen i coś innego! x3


I komis specjalny... bo tak 




Problemy przyszłego ojca cz1 (de besd ewerrr!!)


Problemy przyszłego ojca cz2

Problemy przyszłego ojca cz3

narzazie tylko tyle ponieważ komisy robię w czasie wolnym... jakoś teraz nie mogę xD no ale cóż... 

FANFIC TIME! :D


jak pisałam zaczniemy od mojego  xD 
 3 rzeczy które warto zrobić... lub znać

[1] Polecam obejrzeć transformacje Bloom [link]
[2]  Yami= jap. ciemność
[3] Duel Mosters- gra w której grają w YGO po polsku Pojedynki Potworów (ryly?)



Heards in flames - Serca w płomienach 


Było południe, cieplejszy niż zwykle przedwiosenny dzień. To był najlepszy czas dla  Yamiego i Bloom żeby wyjść z domu i się rozerwać… nie daleko odtworzyli nowy park w Domino wiec postanowili się do niego wybrać. Bloom kończyła układanie książek na następnie wyszli. Przeszli przez kilka alejek i już byli na miejscu. Było tam bardzo dużo zieleni, wokół  rosły kwiaty, a na centrum parku była fontanna.
− Jest tu tak pięknie.  - westchnęła rudowłosa Bloom patrząc na Yamiego- Co nie Yami?-
− Pięknie jak wystające klejnoty  Joeya…- odpowiedział Yami
−  Że co?! Zaglądałeś mu do spodni?! Jesteś bi czy co?! – wytrzeszczyła oczy..
− Nie… po prostu psy tak robią. –
− Och… Yami lepiej chodzimy do tej fontanny. -
Yami dotknął jej reki. Bloom  spojrzała na niego i podała mu rękę. Obydwoje szli razem w stronę centralnej fontanny. Ptaki ćwierkały, nie brakowało tu również rozbrykanych wiewiórek które nie bały się ludzi. Atmosfera w parku była bardzo przyjemna, a  Bloom poczuła się tak bezpieczna  przy Yamim że zamknęła oczy. On pomyślał że jest niewyspana bo znów w nocy czytała  zamiast z nim spać. Nagle Yami mocniej przycisnął jej rękę.
−  Ej! To bolało. - Bloom otworzyła oczy i rozejrzała się- Hej! Jesteśmy już na miejscu ! To fontanna!-
− No raczej… Ej Bloom co powiesz na kąpiel? Ostano nie wdziałem ci w wannie wiec…- Yami spojrzał  na nią niecnym wzrokiem
− A ty chcesz mieć spalony tyłek?- pokazując jemu płomień na dłoni groziła Bloom - Jedyna okazja!-
−  Ale czemu nie… i tak tego nie zrobisz, za bardzo mnie lubisz-
− Oczywiście że tak zrobię…- klapnęła go po tyłku, a on w pannice skoczył do fontanny
− CHOLERA!!!  To przez ciebie! –
− Sam o to prosiłeś. - śmiała się pod nosem-  I wcale nie użyłam magii,
−  A wiec to była pułapka…  - schylił głowę- Sprytna jesteś… może dołączysz do mnie do kąpieli?-
− Yami wyjdź…  ja tam nie wejdę – Bloom skrzyżowała ręce – Albo cie tu zostawię-
Yami wstał i wszedł fontanny cały mokry, a ludzie się na niego dziwnie spoglądali ,lecz on to ignorował.
− Tragedia… faktycznie trochę przesadziłam. Mam pomysł by cie szybciej wysuszyć… stań tutaj. – Yami stanął na miejscu wyznaczonym przez Bloom, a ona wyciągnęła ręce i z jej palców emitowały się pomarańczowe iskierki-  Zaraz będzie ci lepiej. Płomień Smoka nigdy mnie nie zawodził-
Bloom zaczęła suszyć Yamiego i po pięciu minutach już nie można było powiedzieć że siedział w fontannie, nawet wyglądał lepiej niż wcześniej
− Gotowe! -uśmiechnęła się odpuszczając ręce- Mam nadzieje że teraz jest lepiej.-
− Dzięki… ale to była twoja winna. Gdyby nie twój wybryk to by ludzi się na nas nie gapili…- pozwiedzał twardym głosem.-
− Wybacz. – Bloom schyliła głowę i spojrzała na niego. Widziała oburzenie w jego oczach wiec nie chciała powiedzieć coś głupiego.  Wzięła oddech- Może to dobrze że nie długo jadę… będziesz miał spokój.-
− Bloom…- Przytulił się do niej. Ona poczuła jak jego zimne serce zaczęło się roztapiać. Bloom uwielbiała  to uczucie gdy ją obejmował, czuła się przy nim bezpieczna. Yami  powiedział do niej szeptem.- Tak bardzo będzie mi ciebie brakować kochana… ale zapomnijmy o tym… o problemach, wpadkach… może jestem zły ale bardzo mi na tobie zależy… pamiętaj o tym.-
− Dobrze…- odpowiedziała a Yami ją puścił.- Musze ci powiedzieć że bardzo lubię być przy tobie… też będę tęsknić z Toba… Yami-
Nagle zawiał silny podmuch wiatru i zrobiło się zimniej
−  Robi się zimno. Może już wracajmy- Wtedy delikatnie dotykał zimnego policzka Bloom- Czerwienisz się… wstydzisz się czy jest ci zimno.-
Bloom nic nie powiadała. Nigdy wcześniej się nie czerwieniła z zimna, w końcu jest czarodziejką smoczego płomienia.
− Dobrze. Wracajmy do domu- odpowiedziała do niego.
Gdy wrócili do domu Bloom znów wróciła do układania książek a potem zaczęła się pakować a Yami ją obserwował.
− Szkoda ze rano musisz już jechać – powiedział Yami – Ale skoro tak…-
− Została nam jeszcze cała noc…- odłożyła ubrania które pakowała i podeszła do niego-  a wiec muszę się pakować…-
− Wiesz.. może zrobię coś do jednia… Może pizze?-
− Yami ale ty nie umiesz.-
− Eh… masz racje… nigdy cie nie za…
Nagle Bloom  go pocałowała  z zaskoczenia. Yami oczywiście  dobrze to przyjął. Lubi miłe niespodzianki, jak każdy.
− Lepiej zamów pizze, a potem pomożesz mi się pakować…-
− No skoro tak chcesz- wizą rękę Bloom i pocałował ją, a ona się uśmiechnęła do niego- Moja księżniczko-
Ale po chwili puścił jej rękę i a ona znów zaczęła składać ubrania. Yami wyszedł z pokoju i zaczął szukać karteczki numerem telefonu  do pizzerii, ale nigdzie je nie znalazł wiec postanowił iść.
− Bloom ja wychodzę! -  poinformował ją gdy otwierał drzwi wejściowe- Zamówie twoją ulubioną pizze i myślę że wrócę za jakieś pół godziny.- wyszedł, a  Bloom została sama. Nie można powiedzieć  ze się bała być sama w domu ale nie lubiła tego… lecz tym razem nie usłyszała jak Yami wychodził z domu. Bloom skoczyła pakowanie ubrań zostało jej tylko do spakowania kosmetyki i ręczniki. Weszła do łazienki. Nie można było powiedzieć że było tam nieład i bud, wręcz przeciwnie było tam czysto wiec zaznała bez problemu niezbędne  rzeczy.
− To będzie chyba tyle.- popatrzyła na swoje kosmetyki – A  nie zapoznałam o kremie nawilżającym. –
Nagle Bloom poczuła ból na całym ciele. Był tak silny że aż jęknęła i kucnęła na podłodze. Zmartwiła się tym że nie usłyszała Yamiego.
−  Pewnie wyszedł.- wzięła oddech- Dawałam sobie rade bez niego, a wiec nie ma się czego bać.-
Bloom wstała pewna siebie i nagie poczuła obcą energie jak by z innego wymiaru…  ciemną energie…  była blisko jak by obok niej
− Jeśli się nie boisz… pokaż się!!! – powiedziała pewnie grożąc nieznanemu wrogowi –Jestem Czarodziejką Smoczego płomienia i nie zawaham się jej użyć!-
− Ależ  ja cie znam… o dawna – Bloom usłyszała potężny kobiecy głos – Jestem jak twój cień… -
−  Kim jesteś?-
−  Nie widzisz mnie.. i to twoja… największa wada-
− Pokaż się walcz!!!-
−  Jesteś dla mnie za słaba na walkę.-
Nagle Bloom poczuła ciemna energia ją wypełnia… to był okropny ból … jak by jej dusza gniła lecz w ostatnim momencie zareagowała i powstrzymała zaklęcie zaklęcie ognista kulą… upadla na ziemie a razem z  nią kilka ręczników… A w tym samym czasie Yami spokojnie czekał na jej ulubioną pizze.
***
Yami wrócił do domu z ciepła pizzą… w domu było cicho.
− Bąbel wróciłem z pizzą- Yami położył pudełko z pizza na stole i oczekiwał wielkiego przytulasa o niej… ale wciąż było cicho wiec Yami pomyślał- Albo się chowa.. albo szykuje coś wielkiego… o by to co czym myślę…-
Yami wszedł do ich pokoju… Ale nie było tam Bloom w seksownej bieliźnie jaką sobie wyobrażał… nie było jej wcale.
−  Bloom… zawiodłem się… no ale cóż…- nagle zauważył Bloom która leży bez ruchu na podłodze w łazience. Natychmiast zareagował – Bloom!
Yami zaczął sprawdzać jej stan. Była nie przytomna ale i tez bardzo osłabiona. Yami był przerażony wiec zadzwonił po karetkę. Pogotowie przyjechało dość szybko i zabrali Bloom. Wszytko działo się tak szybko że Yami nawet nie zauważył bałaganu w łazience. Yami jak najszybciej chał być przy swojej dziewczynie, wiec jak najszybciej chciał się dostać do szpitala. Gdy już dotarł na miejsce zobaczył lekarzy.
− Czy to pan znalazł  nieprzytomną panią Bloom Sparx?- zapytał lekarz partacz na swoje dokumenty-
− Tak to ja…. Czy wszytko z nią w porządku? -powiedział niecierpliwym głosem-
−  Dobrze że szybko pan zareagował… jej stan jest doby, jest już przytomna i można się z nią kontaktować.
−  Czy bym mógł ją zobaczyć?
Tak. Drugie drzwi po lewej.
− Dziękuje. - Yami o razu chciał zobaczyć Bloom i dowiedzieć co się stało
Otworzył drzwi. Bloom leżała na boku skulona, przykryta szpitalnym kocem.
− Bloom? - pozwiedzał do niej cicho, a ona odwróciła się w jego stronę. On kucną koło niej - Tak się cieszę że nic ci nie jest… nie wiem co bym zrobił gdyby było gorzej… -
− Nic mi nie jest… tylko zemdlałam. Cieszę się że jesteś ze mną- Yami delikatnie trzymał jej rękę patrząc na jej piękne błękitne oczy.- Ale nadal jest mi trochę słabo…
− Bloom… najważniejsze jest to że nic ci nie jest. –pogłaskał ł ją po policzku, a ona radośnie zamknęła oczy. – Nie chce cie męczyć… ale jak byś mi powiedziała co tam się stało był bym wdzięczny. Ale nic na siłę możesz nie mówić jak nie chcesz. –
−  Wiesz… - otworzyła oczy i lekko uchyliła głowę – Zapamiętałam ten okropny ból… to była czarna magia… gdyby nie Smoczy Płomień nie dała bym rady… No i ty… Zawsze byłeś moim bohaterem- Bloom obiela w dłoniach jego policzki… Yami już wiedział co chciała zrobić. Zamknął oczy. Czuł jej delikatny oddech… Jej usta już był blisko… na to czekał , na ten dotyk jej delikatnych ust… Nagle wszedł lekaż, A Yami i Bloom odruchowo się odsunęli.
− Przepraszam… że przeszkadzam.. ale już mamy dokładniejsze wyniki badań…  Stan jest dobry, Jest już wszytko w normie. Za  dwa dni pani  już będzie mogła opuść szpital.- Bloom ucieszyła się, ale potem przypominała sobie że rano ma już wracać…
−  No dobrze to ja już nie przeszkadzam,  -powiedział  młody lekarz, a potem wyszedł. Znów Bloom została  z Yami. Ona nabrała jak by podejrzeń co do lekarza, tylko nie wiedziała skąd. Yami zauważył że jest bardzo zamyślona jak by czegoś szukała w głowie.
− Bloom coś nie tak? – zapytał chcąc zwrócić na siebie uwagę
−  To dziwne co nie… a co jak mnie się taki atak powtórzy? – nagle Bloom zaczęła boleć głowa- O tego już mnie głowa boli… -
− Jeśli chcesz odpocząć, to mogę wyjść…-
− Yami… nie skoczyłam czegoś, czy możesz mi pomóc?- Bloom zbliżyła się do niego, Yami był zdezorientowany.
− No… dobra… - odpowiedział nieco niepewnie. Bloom szarpnęła go do siebie i namiętnie pocałowała. Yami na początku  był zaskoczony  ale po chwili ją objął… to był bardzo mocny pocałunek… ale i nawet taki musi się kiedyś skoczyć… Bloom nagle sobie coś przypomniała
− Yami co z naszą pizzą? – zapytała odciągają go od siebie
− Eff… nie wiem… - odpowiedział całując delikatnie jej szyje
− Ale wiesz że ta pizza jest moja ulubiona. - powiedziała kręcąc głowę żeby było mu wygodniej całować
− A mam dziś na nią apetyt. -
− A ja ma na ciebie apetyt… - odpowiedział do niej namiętnie zaczajając dobierać się do niej
− Yami… ogarnij swój poleciał i daj mi ta pizze… może wtedy pomyślimy na tym co chcesz teraz… robić…-
− Psujesz… - schylił głowę a po chwili i pomyślał - Wiem to trochę zły czas i miejsce na  ciupcianie. -
− No raczej. Yami pizza… jak pójdziesz to może będzie dobry –
− Ach wy kobiety nigdy się nie dacie łatwo.. Zawsze trzeba wam coś przynieść.- powiedział i wyszedł z szpitala. Bloom była zmęczona wiec ucięła sobie drzemkę… miała sen… jak by wizje… wdziała Yamiego, lecz był odwrócony tyłem…  Słyszała jak mówił do niej  łagodnym głosem „ choć za mną!” . Bloom biegła za nim widząc jego ucieszona twarz… zaczęli się śmiać… ganiali się jak dzieci… nagle Bloom złapała Yamiego za jego skórzaną kurtkę, odwrócił się, trzymał ją za ramiona, i wyszeptał jej „obiecałaś mi coś… pamiętasz?” . Ona przytaknęła głową i rzuciła się do jego ust… Yami powiedział do niej „tak jest idealnie… nigdy cie nie opuszczę  do śmieci…” nagle Bloom coś poczuła… to samo co  wtedy… coś było nie tak… jakaś ciemna energia znów ją oganiała- Bloom odepchnęła siebie Yamiego… Czyżby to on.. był jej nowym wrogiem? Bloom  nie wierzyła ale to była prawda… to  wszytko było… kłamstwem… cala ich miłość… on tylko pożądał jej potężnej mocy… Płomienia Smoka . lecz nadal była w ogromnym szoku.
− Jak ty mogłeś mi to zrobić!? - krzyczała na niego… jej głos był pełen pogardy… ich miłość  kompletnie umarła.- wrzeszczała na niego atakując go potężną siłą ognia. Yami zatrzymał atak i odwrócił go w jej stronę… Bloom upadła
− Bloom… nie wiesz że ja też mam moc Smoczego Płomienia? Na tyle dużo by twoje ataki był dla mnie niegroźne. – poniżał ją, ale ona próbowała wstać.. była jeszcze bardziej zła… - Twoje wstawanie nic tu nie da… i tak nie wygrasz tej gry!
− Ja cie znam… Jesteś bezczelny  i  bezuczuciowy skurwielu!!! I lepiej wiedz ze mam moc jakiej ty nie masz… - wstała podnoska ręce i krzyknęła – Magia Winx! Bloomix[1]!!! - Wokół niej zaczęła się zbierać magiczna aura i po chwili zamieniła się we wróżkę – Tym razem nie będzie litości!!!
− Skrzydła to za mało by mnie pokonać! – pozwiedzał pewnie nastawiając  się do ataku
− Nie pokonasz mnie sukinsynie! Badzie znam moc Smoczego Płomienia i to twoja wada! –zaczęła atakować krzycząc- Wulkaniczny atak! - Yami był zaskoczony jej atakiem… jednak po przemianie była nieco silniejsza  lecz zbytnio się tym nie zmartwił... uniknął poparzenia ale wymyślił inną strategie
− Skoro już używamy wulgarnych przezwisk.- powiedział pewnym i mocnym głosem- Tak  naprawdę dobrą byłaś w łóżku… szkoda że muszę cie zabić… suko… a pamiętasz noc w środę? I to było dobre… -
Bloom była w szoku… westchnęła z zaskoczenia.. wszystko pamiętał… teraz już była pewna że to Yami… bo tylko on mógł to wiedzieć… zacisnęła pieści z chęci zemsty z zrujnowane uczucia…
− Nigdy już więcej mnie nie poczujesz… obiecuje… - zamknęła oczy… celowała w jego serce…  wokół jej zaczęła zgromadzać się siła Smoczego Płomienia…. Czuła swoją potęgę… Nie wygrasz dziś ze mną Yami! Smoczy Płomień …Atakuj! – nagle Bloom wywołała potężnego smoka… To był ten smok który od dzieciństwa był w jej sercu… Smoczy Płomień… najsilniejsza  moc w wymiarze Magix. Choć jej tak był bardzo potężny to Yami był wstanie obronić się i tak zrobił… i ich oczach był wzajemny gniew i wrogość
−  Czyż to niesamowite… jedne ujawnienie mojej tajemnicy i cały związek jest zniszczony… Nie muszę nawet cie atakować niedługo zniszcz się sama lub zawładnie tobą moja ciemna moc… dlatego nazywam się Yami… jak ciemność[2]…atakuj do woli Milenijny Pasjans i tak mnie ochroni… ty masz skrzydła, ja mam puzzla. – powiedział pokazując swój amulet. Bloom wydała wrażenie przegranej… jak by się poddała… ale słyszała w głowie głos… cały czas mówił „zamknij oczy… uwierz w siebie… i atakuj”. Przypomniała sobie… kiedyś Bloom próbowała grać w DM[3] już prawie przegnała pojedynek lecz Yami pozwiedzał „zamknij oczy… uwierz w siebie… i atakuj”. Była przybita… nie wiedziała co robić upadla na ziemie… nie miała sił na dalszą walkę… ostatkiem sił odwróciła głowę w prawą stronę…  zobaczyła prawdziwego Yamiego również który opadł z sił… Bloom na początku wysala że to on z nią walczyła… lecz zrozumiała że to była jego prawdziwa dusza wygnana z Milenijnego Pasjansa… a tamta była tylko iluzją… wszytko jakoś się jej zaczęło układać… jak w puzzlach.. pozornie trudne ale jak się uwierzy i chce to układają się prawie same... Poczuła się trochę lepiej ale wciąż była słaba… Yamiemu się nie poprawiało.
− Bloom…- powiedział cicho do niej- teraz układasz układankę w swojej głowie… i jak ją ułożysz to ja…
− Yami! -przestała się zastanawiać- Nie rób mi tego!!! -
− Tylko silniejsze przetrwa… wybacz Bloom… jestem za słaby… tak musi być…-
− Nie możesz tak zginać!!! Błagam!
− Zaufaj mi… ułóż układankę w swojej głowie… pamiętaj że bardzo cie kocham… Bloom… - Delikatnie zamknął oczy… Bloom widziała jak jego dusza umiera… zaczęła płakać… ale po chwili zrozumiała co do niej mówił… Yami który z nią walczył miał tylko Milenijny Puzzle który tylko był rzeczą materialną, ten prawdziwy musi sama ułożyć. W tym czasie myślała o wszystkim lecz najbardziej  chciała znów zobaczyć ukochanego Yamiego… jego cudowny uśmiech, który łagodził złe wspomnienia… nie przeżyła by gdyby go nie uratowała… otworzyła oczy… poczuła coś czego Nidy nie czuła… jak by była dużo w silniejsza niż wcześniej… to było to… ułożyła układankę i poczuła magie… czuła w sobie dusze Yamiego… to był sygnał… nowej transformacji… Magia Winx! Yamix!!! …
− Jaki cudem ty masz też Milenijny Pasjans?! Przecież  jest tylko jeden! – Powiedział  zaskoczony fałszywy Yami. -To nie możliwe!!!
− Twój Milenijny Pasjans jest tylko rzeczą, która cie chroni… mój zawiera prawdziwa dusze Yamiego… to w moim jest prawdziwa moc Milenium…
− Będziesz tego żałować! – groził Bloom ale ona zignorowała to … czuła jak się boi mocy i jej i Yamiego który był w jej sercu…-
− Być może tego nie widać ale dzięki mocy Yamix`u Smoczy Płomień zjednoczył się z Milenijną Układanką dzięki temu mogę użyć nie wyobraźnie silnego ataku… - zamknęła oczy i pomyślała- Yami… to wszytko jest dla ciebie…. Ja ciebie też bardzo kocham… - Otworzyła oczy, które płonęły od mocy i wystawiła dłoń i powiedziała- To już twój koniec… Milenijny Smoczy Płomieniu… Otwórz swój umysł!!!
Zabłysło silne i oślepiające  światło które rozsadziło złego Yamiego… to był już koniec… Bloom rozejrzała się i była w łóżku…  obok niej był Yami który się do niej przytulał… był bardzo wczesny poranek… czyli to wszystko było snem czy jednak to się wydało tylko w innym świecie? Niespokojna od rozmyśleń Bloom niechcący obudziła Yamiego…
− Bloom.. jeszcze noc idź spać - mruknął do niej i odwrócił się na bok… znów zasnął… Bloom wypatrzyła się na jego spokojna i zmęczoną twarz… delikatnie pocałowała go w policzek, a późnej sama zasnęła…
Poranek… Bloom szykowała się do wyjazdu, miało jej nie być około  6 tygodni… Yami pomagał jej się uzbierać z walizkami. Byli już na lotnisku.
−  Czyli… teraz jedziesz…- westchnął smutno Yami- Długo cie nie będzie. –
−  Niestety wiem… ale muszę ci coś oddać…- Nagle na jej dłoń ukazała się magia- To Duch Milenijnej Układanki… cześć ciebie która uratowała mi życie… jestem ci wdzięczna… wiec chce ci dać cześć mojej mocy…
− Czy to Kropla Smoczego Płomienia?- spytał l uśmiechnąć się do niej-  Dziękuje Bloom…
−  Nie ma za co. – przytuliła się do niego – Nawet nie wiesz jak będę tęsknić.- Nagle Yami poczuł że na jego ramie zaczęły spadać pojedyncze krople…
− Bloom... czy ty płaczesz – Zapytał w szoku odciągając i patrząc na jej zasmuconą twarz.
− Nie tylko.. będę bardzo tęsknić…
− Twoja wyprawa będzie dla nas próbą wierności… też będę tęsknił.. kochana Bloom - ona rzuciła mu się na szyje i pocałowała go i weszła  do samolotu… Już bardzo chciała wracać
THE END



I tak na koniec jeśli nie macie jeszcze dość… polecam wam do świetny przeczytania fanfic Norki, Yami x Bloom :3 ale ostrzegam! Czytacie na własną psychikę i łamiecie dekalog!!! Ale jak boisz zasady bo lubisz ten ship to czytaj… ale ostrzegałam możesz jeszcze wyjść… lecz pewnie będziesz żałować... hentai x3 


moja rada... przeczytajcie sobie o BDSM... serio... lepiej zrozumiecie ten FF


Jak się zakończyła „Faza na Greya” – Wersja Nory


-Stan tyłem. - usłyszałam kolo ucha. Wzdrygnęłam się i wypełniłam grzecznie polecenie. - Ręce do tylu - Wyszeptał znów. Wygięłam ręce i po chwili poczułam zimny metal kajdanek które zatrząsnęły sie na moich nadgarstkach. Zagryzłam wargę i poczułam szorstki policzek na swoim ramieniu. Zaczął obdarowywać mnie lekkimi wilgotnymi pocałunkami wzdłuż  kręgosłupa. Idąc nieco w dół. Kiedy dotarł do moich pośladków westchnęłam cicho. Całował je delikatnie i pieścił dłońmi.
-Ah!- krzyknęłam gdy jego ręka nagle zderzyła się z impetem z moja skora. poczułam lekkie pieczenie, przymknęłam oczy.
- Hmm... Powiedz mi co ja mam z Tobą zrobić?- wymruczał i znów dał mi mocnego klapsa na co odpowiedziałam jękiem.
- Co.. Chcesz... Zrobisz ze mną co będziesz chciał - powiedziałam cicho.
- Mmm.. Dobra odpowiedz kochanie. -wstał ocierając się o mnie i złapał mnie nagle za piersi. Westchnęłam głośno przegryzając wargę. On zaczął mocno masować moje piersi ciągnąc za sutki. Kręcił nimi w palcach a ja coraz szybciej oddychałam. W pewnym momencie odsunął się a ja jęknęłam niezadowolona. Usłyszałam jego cichy śmiech. Stałam cierpliwie wiedząc ze za każdy niewłaściwy ruch mogę zostać ukarana. Nie minęła dużo czasu i poczułam skórzany materiał na mojej szyi - obroża. Zapiał ja delikatnie. Westchnęłam ponownie. Cienki łańcuch znalazł się w Jego dłoni i stanął przede mną.
- Mmmm.. Jesteś taka śliczna - wyszeptał i szarpnął za łańcuszek. Pochyliłam się gwałtownie a on mocno pocałował mnie w usta. Po chwili oderwał się ode mnie na co skrzywiłam się. On uśmiechnął się drwiąco.
-Na kolana. - rozkazał. Wypełniłam jego polecenie opadając wolno na kolana. Znajdowałam się na wysokości jego spodni. On złapał za rozporek i rozpiął. Spojrzałam na twarz mojego kochanka. Widziałam w nich pożądanie i zdecydowanie. Lubił to robić. Lubił mięć władze.
Rozpiął wreszcie spodnie które opadły mu do kostek. Wyszedł z nich i kopnął na bok. Spojrzałam w dół w prost na stercząca erekcje mężczyzny. Westchnęłam głośno. Nie był wcale taki mały.
-Otwórz usta. - polecił a ja uchyliłam wargi – Szerzej… - warknął zniecierpliwiony. Rozwarłam szeroko usta. Przybliżył do mnie swojego dużego członka i poklepał mnie nim po policzku. - Grzeczna dziewczynka - mruknął i wsadził mi go lekko w gardło. Usłyszałam jego cichy jęk gdy polizałam go nieśmiało. Włożył go głębiej. - Ssij- rozkazał a ja posłusznie zassałam się na jego fiucie. On zaczął poruszać sie w tył i przód co chwile wpychając go głębiej. W pewnym niespodziewanym momencie wepchnął mi go niespodziewanie w gardło. Zakrztusiłam się i z trudem powstrzymałam odruch wymiotny.
-Trzymaj go- wyjęczał i starał się docisnąć moja głowę wplatając palce w moje rude włosy. Coraz bardziej brakowało mi tlenu. Zaczęłam lekko szarpać głowa.
Po chwili puścił mnie a ja szybko odsunęłam głowę biorąc głęboki oddech i napełniając swoje płuca cennym tlenem.
- mmm.. - On ujął swojego członka w dłoń i zaczął walić sobie ostro, patrząc cały czas na mnie. Oblizałam wargi. On szarpnął mocno za łańcuch i wepchał mi go w gardło. Jednak nie tak głęboko jak wcześniej. Zaczęłam ssać i lizać jego fiuta słuchając jęków jakie przy tym wydawał. - O tak mała. - warknął i szarpnął za smycz. Przyśpieszył ruchy biodrami. Po chwili wciągnął go i znów zaczął walić. Minęła chwila po czym z jego fiuta wytrysnął biały płyn spadając na moja twarz. Przymknęłam oczy.
Po chwili jednak poczułam jego dłoń na policzku i uchyliłam powieki. Znajdował się bardzo blisko mnie. Zebrał z mojej twarzy spermę i przyłożył mi do ust.
-Otwórz- nakazał miękkim głosem. Uchyliłam usta a on powoli włożył miedzy nie palca. Bez jego polecenia zaczęłam go lekko ssać i oblizywać. Dobrze smakował.
Gdy wyjął palca oblizałam usta.
- Byłaś grzeczną dziewczynką. A grzeczne dziewczynki zasługują na nagrodę. - powiedział i szarpnął delikatnie za obroże pomagając mi wstać. Zaczął prowadzić mnie w stronę wielkiego obitego czerwona skora łóżka. - Właź - mruknął. Na kolanach weszłam na łóżko. On rozpiął moje kajdanki. Ale nie zwlekał. Wziął druga parę metalowych zaciskaczy i popchnął mnie bym się położyła. Przykul moje dłonie do łóżka.
- Mmm oh kotku. Jesteś tylko moja. - wyszeptał do mojego ucha. Złapał agresywnie za moja pierś i ścisnął mocno. Jęknęłam z rozkoszy. Mokrymi pocałunkami schodził w dół mojego ciała. Zatrzymał się przez chwile na piersiach ssać i gryząc brodawki. Jęczałam coraz głośniej. Zszedł niżej. Wepchał język w mój pępek i zaczął wykonywać koliste ruchy. Cholera. Dobry jest. Pomyślałam i odchylam głowę
Nagle poczułam go TAM. zaczął wykonywać koliste ruchy jerzykiem wokół mojej pochwy. Jęczałam coraz głośniej. Jego język pewnym ruchem wbił się we mnie i zaczął penetrować od środka. Krzyknęłam z rozkoszy szarpiąc kajdankami.
- Mmm taka wilgotna. - usłyszałam i ponownie szarpnęłam rękoma.
Po chwili znikł. Jęknęłam sfrustrowana.
- Spokojnie kotku - zaśmiał się a ja otworzyłam oczka. O kurwa... W reku trzymał nie duży wibrator. Usłyszałam charakterystyczny dźwięk. Zbliżył się ponownie i pochylił znów zagłębiając we mnie jeżyk. Krzyknęłam głośno gdy przyłożył wibrującą zabawkę do mojej łechtaczki. Wilam się coraz mocniej. Piszczałam z rozkoszy jaka mi dawał. Gdy byłam już u skraju znów znikł. Zabrakło mi tchu z zaskoczenia. Katował mnie.
- Dobrze kochanie. Koniec tej zabawy. - usłyszałam. Nawet nie zdarzyłam otworzyć oczu. Jego penis wbił se we mnie. Krzyknęłam. Poruszał się szybko do końca dopychając swojego członka. Ocierał się o moje wnętrze. Czułam go całego. Piszczałam z rozkoszy odchylając się mocno w tył. Rżnął mnie coraz gwałtowniej. Czułam jak podniecenie zasilania inne zmysły.
I po chwili nie czułam już nic. Rozpadłam się na kawałki. Przyjemność rozlała się po całym moim ciele. Mogłabym tak pozostać na wieki.
Minęło chwile i uspokoiłam się. Otworzyłam oczy i spojrzałam na niego. Patrzył się na mnie. Już nie z wzrokiem dominanta ale osoby którą pokochałam. Wysunął się ze mnie a ja jęknęłam niezadowolona. Poczułam jak moje kajdanki odpinają się. Złapał moje dłonie i zaczął całować czerwone ślady po metalowym zacisku. Pochylił się nade mną. I pocałował bardzo delikatnie. Z czułością powiedział.
- kocham cie Bloom.- spojrzalam w jego oczy.
- Tez cie kocham Yami.
THE END



... THE END KURDE!!! XD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz